Wysoki i postawny m??czyzna wy??czy? silnik motorówki. Promienie s?o?ca odbija?y si? w jego kruczoczarnych w?osach. M??czyzna otworzy? jedn? z bakist wyci?gaj?c z niej butelk? Don Perrignon.
Pi?kna kobieta o kuba?skich rysach opala?a si? beztrosko na dziobie motorówki. Jej g?adkie cia?o b?yszcza?o si? od oliwki.
Radio leniwie nuci?o jak?? weso?? piosenk?.
"Underneath the mango tree
Me honey and me can watch for the moon
Underneath the mango tree
Me honey and me make boolooloop soon..."
Kobieta odwróci?a si? na plecy, bia?y stanik od bikini zsun?? si? z jej biustu.
- Kochanie...Powinna? by? nieco...bardziej...ostro?na...- szepn?? m??czyzna ca?uj?c j? lekko w p?atek ucha.
-Mhhhmmmm - westchn??a zas?aniaj?c r?k? S?o?ce.
- D?ugo b?dziemy jeszcze p?yn???
- Nie s?dz? - szepn?? nadal pieszcz?c jej ucho. - Jaki? dzie?, mo?e dwa i b?dziemy na Hokusai..
M??czyzna usiad? obok niej. otworzy? szampana i nala? do kieliszków.
- Ach, czy?by kolejny toast za pozbycie si? pana Colt, Skarbie? - Zapyta?a leniwie bior?c kieliszek.
- Nie inaczej moja ?liczna...- odpowiedzia? wk?adaj?c jej w usta soczyst? truskawk?.
***
Salwa wystrzeli?a. Bandera marynarki wojennej Wielkiej Brytanii by?a do po?owy opuszczona. Przed licznie zgromadzonymi oficja?ami i marynarzami Jej Królewskiej Mo?ci wyst?pi? niski i siwiej?cy pan. Dr??c? d?oni? za?o?y? na nos okulary, po czym wyci?gn?? z kieszeni ma?? karteczk?.
- Zebrali?my si? tu, aby odda? morzu wspania?ego cz?owieka, dzielnego komandora i wiernego s?ug? Jej Królewskiej Mo?ci...
Na dziób statku wniesiono ciasno obanda?owane cia?o.
- Zebrali?my si? tu, aby po?egna? komandora Seana Colta. Panie i panowie, uczcijmy go minut? ciszy...
Czwórka oficerów trzymaj?cych cia?o powoli wrzuci?a je do wody. Pi?kna rudow?osa kobieta osun??a si? na pok?ad statku.
- Szybko! Pani Colt zemdla?a!
***
- A wi?c to prawda Suzuki - sama, ?e komandor Colt nie ?yje?
- By?em obecny na jego pogrzebie. Nie mo?e by? mowy o ?adnej pomy?ce...
Japo?czyk schyli? g?ow?, wtapiaj?c si? jeszcze bardziej w skórzany fotel.
- Kto by powiedzia?, ?e s?ynny Colt wyzionie ducha...- powiedzia? m?ody m??czyzna z naprzeciwka.
- Cicho. Musimy w takim razie opracowa? inny plan... - odpowiedzia? ?ysiej?cy facet odpalaj?c papierosa.
***
- Bang! Bang! - m??czyzna zdmuchn?? dym znad lufy.
Na dole ju? zrobi?o si? zamieszanie. Có?, on...nie pud?owa?.
- My baby shoot me down. - odpowiedzia? kobiecy g?os z rosyjskim akcentem. Po chwili s?ysze? mo?na by?o charakterystyczny d?wi?k odbezpieczanego pistoletu.
M??czyzna od?o?y? snajperk? i podniós? r?ce do góry.
- Mi?o ci? widzie? 006.
- Natasza...
***
- Vete a la mierda puta! - krzykn?? do s?uchawki Latynos ciskaj?c j? po chwili w k?t salonu.
- Jose Antonio...Kotku, co? si? sta?o? - powiedzia?a seksowna blondynka wygl?daj?ca co najwy?ej na siedemna?cie lat, wchodz?c do salonu
- No...powiedz - powiedzia?a obejmuj?c go delikatnie w pasie.
- Daj mi ?wi?ty spokój! - opowiedzia? odpychaj?c j? jednocze?nie
- Marika dzwoni?a?
Nic nie odpowiedzia?. Nala? sobie podwójn? whisky i usiad? w fotelu.
- No, odpowiedz! mam chyba prawo wiedzie??
M??czyzna wzi?? mocny ?yk alkoholu.
- Jose Antonio!
- Rosie co? powiedzia?em. Daj mi spokój albo jutro spakujesz swoje manatki i wrócisz do domu.
Kobieta naburmuszona wysz?a z pomieszczenia.
Jose Antonio jeszcze mocniej zaci?gn?? si? cygarem.
"Jeszcze tego po?a?ujesz...Ty i ta przekl?ta Rubinstein...Dorw? was obie...Cho?bym mia? lecie? do tej pieprzonej Japonii!"
***
- Musi pani nieco podszkoli? angielski, ale poza tym my?l? ?e nie ma przeciwwskaza? by zacz??a pani pracowa? dla naszej firmy...
Ma?a sko?nooka kobieta u?miechn??a si? zza biurka.
***
- Do Japonii?? Oszala?a??!
- Nie...W ?adnym wypadku.
- A paszporty?
Kobieta rzuci?a na stó? dwa gotowe paszporty.
***
- Wszystko w porz?dku?
- W jak najlepszym. Mam nadziej?, ?e ten twój wynalazek umie p?yn?? szybciej. Mamy niewiele czasu na dotarcie na Hokusai...
_________________ Les temps sont lâches
L'amour a mal
Les temps sont amour plastique
Wysłany: 2010-03-16, 12:21 "Znany milioner rosyjskiego pochodzenia nie ?yje!"
"Znany milioner rosyjskiego pochodzenia nie ?yje!"
Wczorajszego wieczoru zgina? Jurij Stiepanowicz Czoworow, prezes najwi?kszego ameryka?skiego koncernu zajmuj?cego si? produkcj? maszyn elektronicznych najnowszej generacji.Zosta? zamordowany przez nieznanego sprawdz? oko?o 23 wychodz?c z Metropolitan Opera w Nowym Jorku. Policji nie uda?o si? jeszcze ustali? kto stoi za zabójstwem pana Czoworow.
New York Times
_________________ Les temps sont lâches
L'amour a mal
Les temps sont amour plastique
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum